Mogłoby się wydawać, że praca operatora czy montażysty w telewizji jest stabilniejsza niż dziennikarza. Pracowników technicznych „miotły kadrowe”, na przykład w TVP, nie dotyczą. Mimo tego wielu z nich narzeka na warunki finansowe i nie tylko. – Walka jest o każdy dyżur – mówią pracownicy.
Nie uważam, żeby operatorzy, montażyści czy asystenci mogli liczyć na stabilne zatrudnienie. Trzy czwarte zespołu jest na umowach śmieciowych albo własnej działalności gospodarczej, co pozwala telewizji z dnia na dzień zakończyć z nimi współpracę.

Operatorzy liczyli, że po zmianach z 2023 roku ich sytuacja się poprawi. Połączono wówczas jednostki produkcyjne z TAI i Woronicza – Centrum Usług Produkcyjnych. – Myśleliśmy, że będziemy zarabiać lepiej, czyli tak jak wcześniej koledzy z Woronicza. Choć panuje inflacja, to nie przekłada się to na pensje w zawodzie. – Ja zarabiam tyle, co 5 czy 10 lat temu.
Starsi koledzy mówią, że 15 lat temu zarabiali lepiej niż teraz. Stawki stoją w miejscu lub są obniżane. Wszystko wokół idzie w górę. Trzeba spłacać kredyty, finansować edukację i inne potrzeby dzieci.
To dużo w porównaniu z 720 zł brutto w TVP za 12 godzin. – Tutaj nie ma jakiejś tragedii. Jak dyżurów naklepiesz, to też zarobisz, jak będziesz pracował 25-28 dni. Nie zawsze się udaje. Walka jest o każdy dyżur. Atmosfera jest dość średnia. Tych dyżurów nie jest tyle, ile kiedyś było. Każdy na każdego patrzy wilkiem. Każdy każdemu patrzy, kto ile ma dyżurów. W wakacje pracy jest więcej. Gorzej jest w miesiącach zimowych, kiedy mniej się produkuje. Operatorom TVP nie jest łatwo iść na urlop. Jeśli są samozatrudnieni, to starają się go rozłożyć pomiędzy dwa miesiące, aby uszczerbek dla budżetu był mniejszy. Jeśli są na etacie, to potrąca im się koło 1,5 tys.- 2 tys. zł z tak zwanej premii za „gotowość” do pracy. – Każą cię, że jedziesz na urlop. To jest tylko w wydziale zdjęciowym. Nie ma tego w księgowości i innych działach. Chodzimy do góry, ale nic to nie daje. Mówią, że jest likwidacja i nic nie mogą zrobić. Jak jest likwidacja, to z pracownikiem mogą zrobić wszystko. Jest coraz gorzej, a opłaty za wszystko rosną. Za chwilę zaczniemy zarabiać jak pani w „Żabce”. Przecież telewizja działa głównie dzięki operatorom, montażystom, realizatorom, a nie paniom księgowym – żali się nasz rozmówca.
W Polsacie operator na etacie ma podstawę, tzw „biedaetat”, czyli najniższa krajowa na umowę o pracę+ ilość wypracowanych dni na umowę o dzieło. Etat zazwyczaj oznacza lojalkę i ograniczenie dni do dwudziestu. Coraz rzadziej operatorzy pracują dla kilku stacji, raczej jedna stacja i ewentualnie jakieś poboczne konferencje lub inne wydarzenia medialne – wyjaśnia tym razem pracownik Polsatu.

Część dawnych operatorów newsowych w ogóle odeszła z telewizji. W zewnętrznej firmie robiąc transmisje z meczów, innych rozgrywek sportowych, koncertów, konferencji można zarobić od 9 do 14 tys. „do ręki” za 4 dni pracy w tygodniu. Telewizja nigdy nie zaoferuje mi takich pieniędzy – mówi jeden z nich. Praca operatora to często konieczność długiego prowadzenia samochodu, znalezienia miejsca parkingowego. Takie osoby muszą umieć się przepychać w tłumie kolegów z innych stacji i dziennikarzy.
Montażyści – praca na montażu, czyli przede wszystkim przy komputerze „są ludzie, którzy sobie pracują na luzie i zarabiają po kilka tysięcy” jeśli pracujesz względnie regularnie, to te 10-12 na rękę wyciągniesz, bywają i lepsze miesiące – mówi montażysta TVP. W TVN montażyści są na etacie, w TVP na B2B, a w Polsacie dominują etaty lub własna działalność.